vendredi 29 octobre 2010

Ginza

Deszczowy dzien.
Pierwsza rzecz, jaka zrobilismy to zaopatrzylismy sie w parasole, ktore kupic mozna co 500 metrow. Moj jest przezroczysty, jak wiekszosci japonczykow. Jest to bardzo praktyczne, gdyz wiekszosc sklepow, restauracji, barow znajduje sie na pietrach budynkow. Pozwala to patrzec na neony z oznaczeniem co znajduje sie na jakim pietrze bez wystawiania glowy na deszcz.

Wstalismy zbyt pozno aby pojsc do muzeum narodowego, ktore zamykane jest o 17. Nadal nie przezwyczelismy jetlagu (ale gdy deszczowo, chmurno i ciemno to ciezko zmuszac sie do wstania). Pojechalismy do 5ej alei Tokya, do Pol Elizejskich Tokya - czyli Ginzy, dzielnicy z butikami (a wlascicie calymi budynkami) kreatorow. Nie bylo to powalajace na nogi doswiadczenie. A showroom Sony, ktory mial pokazywac wszelkie nowosci Sony nie byl wcale az tak nowoczesny, i oprocz aparatu fotograficznego, ktory aktywowal sie, gdy jedna z osob na zdjeciu sie usmiechala to nic nas nie zaskoczylo (aparat nazywal sie chyba smilephoto, czy jakos tak).

Wieczorem pojechalismy do Roppongi - dzielnicy okupowanej przez amerykanow i ludzi z zachodu. Jedlismy w restauracji, ktorej wnetrze sluzylo Quentinowi Tarantino jako model dla restauracji Kill Billa. Jako osoba, ktora uwielbia ten film czulam sie tam naprawde wspaniale, ale jedzenie bylo bardzo... dietetyczne... jezeli chodzi o ilosci, a cena przeogromna. A nie byla to jedna z najlepszych restauracji (Tokyo ma najwiecej restauracji ogwiazdkowanych przez Michelina). Postanowilismy, ze nie bedziemy juz jesc w restauracjach uznawanych za szykowne, ale nie z najwyzszej polki, gdyz jedzenie dorownuje zwyklym restauracjom ulicznym, a ceny siegaja tych ogwiazdkowanych. Od teraz - na przemian, restauracja uliczna kontra restauracja gwiazdkowa.

A na koniec obeszlismy kilka barow, gdzie panowala bardzo "zachodnia" atmosfera. Gdzie widzielismy wiele "zachodnich" geb, i dobrze nam to zrobilo, gdyz mamy juz dosyc Tokya. Z niecierpliwoscia zekamy soboty, gdy zmieniamy Tokyo na Kyoto (przemiescimy sie tym super szybkim japônskim pociagiem).

A dzisiaj bylo w koncu pierwsze sushi... mmmmmniam:) cudowne.
Bucha, idziemy na ostatni spacer po naszej dzielnicy - Shibuya.

Aucun commentaire:

Enregistrer un commentaire